sobota, 25 maja 2013

Coldplay - Parachutes (2000)


tracklista: 1. Don't Panic 2:17 2. Shiver 4:59 3. Spies 5:18 4. Sparks 3:47 5. Yellow 4:29 6. Trouble 4:30 7. Parachutes 0:46 8. High Speed 4:14 9. We Never Change 4:09 10. Everything's Not Lost 7:15 (+ Life Is For Living od 5:39)

Coldplay nie trzeba nikomu przedstawiać - jest jednym z najpopularniejszych zespołów ostatniej dekady, jedni ich kochają, inni nienawidzą. Sam nie kryję się z sympatią do tego zespołu. Dlatego też to ich płyty zrecenzuję jako pierwsze.

"Parachutes" to debiutancki album zespołu, który natychmiast stał się światowym przebojem. Słuchaczy urzekło łagodne, pianinowo-soft rockowe brzmienie, wiele osób też twierdzi że jest to ich najlepszy album, następne (ew. następne po "A Rush...") zaś są już zbyt popowe. To skłoniło mnie do dokładniejszego przyjrzenia się płycie (tzn. tak naprawdę każdą znam na pamięć).

Zaczyna się utworem o miarowym tempie, zatytułowanym Don't Panic. Krótka i bardzo prosta piosenka, która jednak zapada w pamięć dzięki ironicznemu refrenowi "We live in a beautiful world". Urocza miniaturka, która doczekała się wydania na singlu. Następny utwór to szybsze Shiver, posiadające dość prosty, choć chwytliwy riff. Jest to też pierwszy singiel z płyty, początkowo nie odniósł sukcesu komercyjnego, ale ponownie wydany w 2001 roku doszedł do 35. miejsca, jest też jednym z ulubionych utworów fanów na koncertach. Ja jednak nie jestem fanem tego utworu - utwór w miarę trwania w ogóle się nie "rozwija" i ma niezbyt wyrazisty refren, przez co raczej płynie niż naprawdę zachwyca, poza tym długo drażnił mnie wokal Chrisa w tym utworze. Jednak jest to dość wyróżniający się utwór, w porównaniu z następnymi - Spies i Sparks. Są to wyciszone, klaustrofobicze pianinowe ballady, które mają swój urok, jednak nigdy nie jestem w stanie ich zapamiętać.

Zupełnie inaczej jest w dalszej części albumu. Pod numerem 5 kryje się Yellow, utwór który uczynił Coldplay popularnym (doszedł do 4. miejsca na brytyjskiej liście). Rozmarzony, surowy riff oraz melodyjny refren przywodzą skojarzenia z Oasis, zwrotki również są niezwykle przebojowe, również dzięki prostemu tekstowi. Trouble, następny singiel to z kolei najbardziej udana pianinowa ballada na albumie, choć wcale stylem się nie odróżnia od "Spies", ma to coś, co sprawia że chce się często wracać do tego utworu. Jest to też jeden z moich ulubionych utworów Coldplay (jak i większości fanów). High Speed które początkowo ukazało się na EP'ce "The Blue Room" (1999), jest zupełnie inne niż reszta albumu, rozmarzone akustyczno-psychodeliczne brzmienie przywodzi na myśl The Verve, jednak głos Martina przypomina nam jakiego albumu słuchamy. I na tym niestety już się kończy seria bardzo dobrych utworów na płycie, jeszcze między "High Speed" i "Trouble" wciśnięto 40-sekundową miniaturkę Parachutes, które ma ciekawe pianino, jednak nie wydaje mi się potrzebna na płycie, na końcu mamy nudne We Never Change i pozytywne (choć w stylu poprzednich ballad) Everything's Not Lost. Jest też niezły hidden track w postaci krótkiej piosenki pt. "Life Is For Living" i na tym koniec.

Płyta prezentuje więc poziom nierówny, obok singlowych hitów mamy zdecydowanie niehitowe i niezapamiętywalne ballady, jednak nietrudno mi uwierzyć, że one również zauroczyły pierwszych fanów. Jednak dopiero następna płyta brzmi tak, jak wg. mnie powinien brzmieć Coldplay.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz